Boże Narodzenie - Dwie Wigilie
Czas Świąt Bożego Narodzenia – kończącego się roku - w naturalny sposób skłania do wspomnień i refleksji. W 2015 roku mija 95 lat od dnia, w którym rozpoczyna się historia polskiego szkolnictwa morskiego. To efekt przyjętej przez grupę ówczesnych wizjonerów, w ramach strategii budowy i rozwoju odrodzonej Rzeczypospolitej, ambitnego projektu szerokiego wyjścia na morze. Powstanie w Tczewie Szkoły Morskiej, było jednym z pierwszych konkretnych i ważnych faktów na drodze tworzenia morskiej Polski. Akt utworzenia Szkoły Morskiej podpisano 17 czerwca 1920 roku, a ze względu na wojenny czas, uroczystego otwarcia dokonano dopiero 8 grudnia – to od tamtej pory dzień symbolicznego Święta Szkoły.
Świątecznie i rocznicowo przypominamy zatem dzisiaj dwie historyczne morskie wigilie obchodzone na naszych szkolnych żaglowcach „Lwowie” i „Darze Pomorza”.
A ZAŁOGOM NASZYCH STATKÓW, "DARU MŁODZIEŻY" I "HORYZONTA II" ORAZ CAŁEJ AKADEMICKIEJ SPOŁECZNOŚCI, ŻYCZYMY WSZELKIEJ POMYŚLNOŚCI I SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU.
Dwie Wigilie
W 1923 roku żaglowiec tczewskiej Szkoły - bark „Lwów” odbył pionierską transatlantycką podróż do Brazylii. Po raz pierwszy biało-czerwona bandera pojawiła się na równiku, na południowoamerykańskim kontynencie uroczyście podejmowana przez tęskniących za starym krajem polskich wychodźców. W drodze powrotnej załoga „Lwowa” świętowała pierwszą polską morską wigilię:
„Wigilja Bożego Narodzenia, a do najbliższego lądu przeszło 500 mil ! Dzień pochmurny i nieco mglisty, co chwila mży deszcz. Wiatr dość słaby, przerywany czasem dość gwałtownemi szkwałami.
Godzina szósta po południu. Wszyscy wolni od służby zeszli się w międzypokładzie na wieczerzę wigilijną. Na baku stoi „oko”, otulone w płaszcz ceratowy, i gwiżdże jakąś tęskną melodię. Przy sterze jakaś niema sylwetka, przytulona do koła i wpatrzona w tak dobrze znaną podziałkę licho oświetlonego kompasu. Na drugim końcu rufy żarzy się papieros dyżurnego oficera. Statek idzie równo, woda monotonnie pluska i odbija się od burt. Podobno na lądzie dziś wigilia Bożego Narodzenia… Ale zato w międzypokładzie jakże wesoło ! Na jednym ze stołów stoi kunsztownie zrobiona z desek choinka. Każda gałązka dokładnie wycięta i pomalowana na zielono. Śnieg z waty, ozdoby własnej roboty z białej blachy lub kolorowego papieru, serca i figury wypieczone z czarnej stęchłej mąki, sznury prawdziwych korali i drobnych muszelek, nawet świeczki, wszystko to dzieło ostatnich dwu dni. Obok szopka sklejona z papieru – stajenka betleemska z Dzieciątkiem, ale tło inne niż zwykle. Zamiast śniegu – piasek i palmy – na pamiątkę Brazylji. Za stajenką niebo, usiane gwiazdami; widać wszystkie większe konstelacje – widocznie to robota jakiegoś nawigatora. Podczas wigilii przychodzą do nas z życzeniami oficerowie. Niema końca wiwatom, życzeniom i toastom. Po jakimś czasie zbieramy się wszyscy w kajucie nawigacyjnej, i rozlegają się wkoło melodje polskich kolend. Po kolendach nasze okrętowe piosenki. Szkafutowy bije ósmą. Trzecia wachta na służbę ! Zmiana na ster i oko meldować się !.....”
Tadeusz Dębicki, Z dziennika marynarza - na pokładzie „Lwowa” do Rio de Janeiro i z powrotem
Najsłynniejszym rejsem następcy „Lwowa”, fregaty „Dar Pomorza”, była wokółziemska podróż lat 1934 – 1935. Wówczas również Wigilię przyszło świętować na oceanie – tym razem na Pacyfiku, w drodze z Galapagos na Hawaje:
„Wigilia, jak zwykle, była wspólna dla całej załogi. Ze szkafutu. sprzątnięto szalupy ratunkowe i ustawiono w podkowę stoły. Pomimo usilnych poszukiwań, na Galapagos nie znaleźliśmy żadnego drzewka iglastego, które mogłoby jako tako udawać świerk. Toteż w środku podkowy stanęła choinka zrobiona misternie przez cieślę okrętowego z desek polskiej sosny, na wzór naszej pierwszej morskiej choinki, którą jedenaście lat temu kleciliśmy w kilku w tajemnicy przed resztą kolegów. [...]
Tegoroczna choinka oświetlona była 50 kolorowymi lampkami elektrycznymi, kapiąca od srebra i złota, obsypana śniegiem, udekorowana mnóstwem gwiazd, motyli, dzwonków itp. cudów słowem choinka imitująca nawet z bliska najprawdziwsze drzewko, jakie niemal każdy widywał w domu rodzinnym.
Noc, jak zawsze pod zwrotnikami, zapada szybko. Ukazuje się pierwsza gwiazda, zaraz po niej druga, a po tej już tysiące. Kapelan okrętowy wygłasza krótką przemowę. Łamiemy się opłatkiem. Życzenia, silne uściski spracowanych dłoni… Trwa to dość długo – jest nas 104 na statku. Wprawdzie pod obrusami nie ma siana, na półmiskach zaś ryb (nawet rekina nie udało nam się złapać na wilię); wprawdzie zamiast mrozu i śniegu, panuje upał; wprawdzie każdy myślami jest gdzieś bardzo daleko – lecz mimo to nastrój jest wigilijny.
Na zakończenie wieczerzy, gdy orkiestra gra i wszyscy śpiewają kolędy, każdy z nas otrzymuje olbrzymią torbę orzechów…..”
Tadeusz Meissner, Dookoła świata na „Darze Pomorza” (1934 – 1935)