Pożegnanie Ryszarda Nadstawnego
W środę 8 lipca towarzyszyliśmy w ostatniej drodze Ryszarda Nadstawnego. Dział Armatorski w komplecie, poprzedni kapitanowie "Horyzonta II", delegacja "Daru Młodzieży" z komendantem i pocztem sztandarowym wystawionym przez studentów II roku Wydziału Nawigacyjnego AMG odbywających praktykę na żaglowcu. Msza święta w kościele garnizonowym Marynarki Wojennej pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Gdyni-Oksywiu, celebrowana przez księdza kapelana Marynarki Wojennej, później przejazd na cmentarz garnizonowy Marynarki Wojennej - miejsce wiecznego spoczynku.
Pomodliliśmy się nad mogiłą, oddaliśmy hołd i w imieniu Uczelni pożegnaliśmy pana Ryszarda:
Marynarzem był prawie pół wieku – o ludziach morza mówi się zwykle, że odchodzą na wieczną wachtę. I pan Rysiu właśnie tę wachtę dzisiaj obejmuje. Tutaj na ziemi, czy raczej na morzu pełnił swoje wachty rzetelnie, z pełnym oddaniem, wykorzystując wiedzę, doświadczenie i mądrość życiową. Bo poza profesjonalizmem i odpowiedzialnością, charakteryzował go właśnie filozoficzny, mądry dystans do problemów i spraw współczesnego świata.
Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, są jednak ludzie których zastąpić trudno – do takich niewątpliwie należał starszy oficer na Horyzoncie – Ryszard Nadstawny. Starał się być człowiekiem, drugiego planu – taki był jego życiowy wybór – nie lubił fleszy i sztucznej celebry. Łagodnym, wyrozumiałym uśmiechem kwitował i rozładowywał sytuacje często trudne, studził rozbudzone emocje.
Przeszedł twardą szkołę na okrętach Marynarki Wojennej – kutry torpedowe czy później rakietowe to była elita załóg pływających. Był dowódcą i wychowawcą, schodził z okrętów w stopniu kapitana marynarki. W nowej służbie – Wyższej Szkole, później Akademii Morskiej - przepracował 32 lata, 27 na statkach szkolnych. Stał się oficerem, ale i wychowawcą najwyższej próby. Dzięki niemu wielu zrozumiało czym jest nawigacja, służba, życie w statkowej społeczności.
Był przy tym wrażliwym obserwatorem z fotograficzną pasją. Podczas spotkań potrafił zajmująco mówić o swoich fascynacjach przyrodą Arktyki. Namawiałem go by wybrał z przepastnego archiwum zdjęcia ulubione, z których powstałaby autorska wystawa. Nie powstała …. Bo ciągle były ważniejsze sprawy. Dzisiaj wiemy, że natury ostatecznej.
Karol Borchardt nad grobem swego "Znaczy Kapitana" powiedział: „… dobrzy żeglarze nigdy nie umierają. Ich nieobecność tłumaczy się długim i trudnym rejsem dokoła Cabo das Tormentas – czyli Przylądka Burz, ale także Przylądka Dobrej Nadziei.
Panie Rysiu, drogi przyjacielu. Z pańskiego Spitsbergenu, z pańskiego „Horyzonta” dostaliśmy wczoraj depeszę: "Składamy szczere kondolencje rodzinie Pana C/Officera - jesteśmy w szoku... proszę przekazać nasze wyrazy współczucia od całej załogi. Kapitan Ryszard Doraczyński”. Czynimy to w tym momencie, także w imieniu całej społeczności Akademii Morskiej, prorektora ds. morskich kapitana Henryka Śniegockiego i szczególnie w imieniu wszystkich pracowników Działu Armatorskiego – mieliśmy z panem Ryszardem kontakt najczęstszy.
Cześć Jego Pamięci !
W imieniu Komitetu Badań Polarnych Polskiej Akademii Nauk kondolencje przesłał prof. Andrzej A. Jania - Przewodniczący Komitetu