Pożegnanie prof. dr. st. of. mech. Andrzeja Perepeczki (1930-2023)
Rodzina, przyjaciele, gdańszczanie oraz społeczność Uniwersytetu Morskiego w Gdyni tłumnie pożegnała 16 listopada 2023 roku na Cmentarzu Centralnym Srebrzysko prof. dr. st. of. mech. Andrzeja Perepeczkę – w jednej osobie absolwenta Szkoły Morskiej w Gdyni z 1950 roku, a także nauczyciela, wykładowcę, dziekana Wydziału Mechanicznego, autora podręczników oraz utalentowanego pisarza-marynistę.
W uroczystościach uczestniczył JM Rektor UMG prof. dr hab. inż. kpt. ż.w. Adam Weintrit, członkowie Senatu UMG z dziekanem Wydziału Mechanicznego prof. dr. hab. inż. Andrzejem Miszczakiem, Kompania Reprezentacyjna Uczelni, członkowie Stowarzyszenia Starszych Oficerów Mechaników Morskich i Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej z pocztami sztandarowymi. Przybyli licznie byli studenci i wychowankowie – wśród nich sekretarz stanu Marek Gróbarczyk.
Aleksander Gosk zabrał głos w imieniu JM Rektora Uniwersytetu Morskiego w Gdyni prof. dr hab. inż. kpt. ż.w. Adama Weintrita. W swoim przemówieniu mówił:
Andrzej Perepeczko – marynarz, człowiek morza, mechanik okrętowy, wykładowca, nauczyciel, wychowawca kadr morskich, wreszcie kształtujący się pisarz – marynista.
Prowadził wykłady na Wydziale Mechanicznym WSM-ki, awansując stopniowo, pełnił nawet funkcję dziekana Wydziału. Pozostał w pamięci wychowanków jako wykładowca nietuzinkowy. Obok przekazywanego bagażu wiedzy fachowej, stwarzał na zajęciach klimat daleki od belferskiej sztywności. Rozmawiał ze studentami, zjednywał humorem i szeroką duszą prawdziwego humanisty, przekazując wiedzę w tak mało romantycznej dziedzinie jak okrętowe kotły, silniki parowe, pompy czy sprężarki.
To procentowało później, gdy podczas częstych urlopów, z uczelni szedł na pływanie. Zdobywał kolejne morskie dyplomy. I nierzadko stawał się podwładnym swoich dawnych wychowanków. Oni w tej zawodowej hierarchii szybciej awansowali. Ale nie miał z tym problemu. Wychowywał kolejne pokolenia mechaników okrętowych i pisał.
Uczelniane skrypty i podręczniki, powieści oparte o własne i innych morskie doświadczenia, kolejne tomy przygód „Dzikiej Mrówki”, wreszcie cała paleta popularnonaukowych publikacji opisujących różnorakie epizody wojen morskich XX wieku. On, mechanik był kronikarzem „białej fregaty” – "Daru Pomorza" później "Daru Młodzieży". I wciąż był w pełnym biegu.
Pisał 15-20 stron dziennie. Zawsze wiecznym piórem i zawsze na gładkim papierze. "Dlaczego pisze?" – zapytałem. "No, jeśli mnie to interesuje, to innych z pewnością również." I nie mylił się, o czym świadczy popularność Jego książek. Już po przejściu na emeryturę obronił doktorat z zakresu nauk humanistycznych za opracowanie o niemieckich okrętach podwodnych czasu I wojny światowej.
Gdy Andrzej Perepeczko wchodził na salę, do klasy, gdziekolwiek, to od razu było Go widać i słychać! Nie pozostawiał nikogo obojętnym. Humor, energia, bezpośredniość, człowiek instytucja. Znaliśmy Go wszyscy, a nawet jak ktoś go nie znał, to wiedział kim jest – bo Andrzej Perepeczko to była, jest i będzie prawdziwa marka.
W imieniu „braci mechaników” przewodniczący Stowarzyszenia Mechaników st. of. mech. Lechosław Bar pożegnał swego Profesora, „wspaniałego Wykładowcę i Przyjaciela, wielce zasłużonego członka Stowarzyszenia i wychowawcy większości z nas. Tracimy Wielkiego Człowieka, który ma ogromne zasługi w rozwoju szkolnictwa morskiego i wychowaniu znakomitej większości mechaników morskich”.
Kapitanowie wybili na dzwonie okrętowym cztery podwójne szklanki i jedną pojedynczą. Pięknie o Ojcu mówił jego syn. Na koniec, na trąbce wybrzmiała piosenka „Serwus, panie chief”, będąca także tytułem książki Barbary Kanold o Andrzeju Perepeczce w serii wybitni gdańszczanie.
Serwus, Panie Chief! Serwus, Panie Profesorze!
Tekst: Małgorzata Sokołowska